10:04
16 kwiecień 2024
wtorek

Północna.tv

Ty też masz swój głos!

Używane samochody, które kopcą najbardziej - nasz ranking!

Zamieszczono dnia czw., 2018-04-19 09:18

Ileż to razy widzieliście na światłach ruszający obok Was samochód, który pozostawiał za sobą chmurę czarnego albo niebieskiego dymu. Ileż to razy właściciel tego samochodu, chciał się z Wami ścigać. Dziś, w sposób znany z innych felietonów, opisze kilka samochodów, które na stałe wryły się w pamięć, jako konstrukcje trujące, otaczającą je rzeczywistość — czyli w głównej mierze środowisko.

Czasami jest to wina oleju, czasem zużytego silnika. Czasami może być to objaw niesprawności katalizatora. Jednak w każdym z tych przypadków — oznacza konieczność przygotowania się na wydatki związane z usunięciem tego objawu. Oto peleton niesławnych gwiazd.

AUDI A4 TDI



W latach 80-tych Audi miało wielką wpadkę w USA. Modele, które u nas znane były jako Audi 100 czy 200, tam sprzedawano jako 5000. Ten samochód miał opinię fatalnego w jeździe i o kiepskiej jakości. Były sprawy sądowe związane z wypadkami, powstałymi z powodu wad konstrukcyjnych. Audi musiało pracować blisko 20 lat na poprawę swojego wizerunku na tamtym rynku. W Europie Audi rozsławiło się tym, iż to w modelu tej firmy, debiutowała pierwsza jednostka TDI — miała 100 KM i pojemność 2,5-litra. TDI przetrwało jednak też jako agregat, generujący fenomenalne ilości czarnego dymu. Jedynym z popularniejszych „kopcicieli” jest właśnie A4 w wersji TDI 1.9 - choć ten motor jest popularny również w Skodzie Octavii, Seacie Leonie czy też np. Toledo.

Patrząc przez pryzmat omawianego modelu, trzeba jednak stwierdzić, że nie był to samochód głupi — wręcz przeciwnie — zgrabna, nieźle wykonana konstrukcja. Audi A4 B5, bo tak właśnie brzmi pełna nazwa samochodu, to w zasadzie nieco tylko zmodyfikowana, poczciwa „osiemdziesiątka”; co samo w sobie nie jest złe, bo 80 była równie udaną, jak nie jeszcze lepszą konstrukcją. Dziś na rynku wtórnym opłaca się bardziej szukac jednak modeli 1.6 8V i instalować LPG. Znalezienie idealnego TDi w A4 B5 może trochę potrwać... 

OPEL OMEGA B 2,0 & 2,5 TD



Są samochody, które lubimy. Z pewnością należy zaliczyć do nich Omegę B — i to z wielu powodów: Powód pierwszy — napęd na tył; powód drugi — bardzo wysoki komfort jazdy; powód trzeci — rozsądne koszty eksploatacji i zakupu. Na minusy składa się wielbienie rdzy do tej konstrukcji i dymienie... Diesel dymi na czarno, benzyna dymi barwnie... na niebiesko. Gdy dwie Omegi B spotkają się na światłach, możemy być prawie pewni, że za nimi roztacza się piękna paleta różnych barw. Nie myślcie tylko, że będzie miała postać dymiącej tęczy. O nie.

I tu warto nadmienić, że Opel silnik 2.5 TD, zapożyczył z... BMW... to nic innego, jak m.in. jednostka z 525 tds.

Jeszcze jedno... Wiem, że są na sali delikwenci twierdzący, że coś takiego jak Omega C było, to bardzo się mylą. Omega B FL była ostatnią generacją tego modelu. Choć sylwetka auta nie zmieniła się bardzo w stosunku do wersji z 1993 roku, to zmodyfikowano wiele szczegółów, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz auta, między innymi uległy zmianie: reflektory, światła tylne oraz przedni grill z maską. Wprowadzono kolejne zmiany mające poprawić komfort jazdy i bezpieczeństwo. Były to między innymi system aktywnych zagłówków, asystent hamowania, system ESP (wyłącznie z silnikami 6-cylindrowymi - R6 2.5 DTI oraz V6 o pojemności 2.6 i 3.2) cherlawa nawigacja GPS z typowymi dla Opla wyświetlaczami, które często się psują czy pięciostopniowa regulacja podgrzewania foteli, tyleż to wyrafinowane co najczęściej mało sprawne. To wszystko sprawia, że Ja — Omegę B nazywam „Wersalką” - bo jest funkcjonalna i bardzo wygodna.

MERCEDES-BENZ W124



W124 - przez miliony lat świetlnych widziany praktycznie w każdym mieście i na każdej szanowanej ulicy. Chyba największy sukces marki, potwornie duża ilość wyprodukowanych egzemplarzy, niestety w naszym kraju, w dość dużej mierze tych w kolorze... kremowym - czyli Niemieckiej taksówki. 

Jakbyś Ty miał przejechane 700 tys., 900 tys. a bardzo często i grubo ponad 1 mln kilometrów, też byś tak dymił, jak poczciwa 200 D z cherlawym, ledwo 75-konnym dieslem pod maską. I to jak był nowy w 1987 roku. Podobnie jak poprzednicy tego modelu z rodziny W115 i W123, wykorzystywany był głównie przez taksówkarzy i firmy zajmujące się transportem osób. Jak wspomniałem, cieszył się dużym powodzeniem. W krajach arabskich, gdzie ciągle jest widywany na ulicach kochany model W124 był także jednym z najmniej zawodnych aut jakie powstawały w tamtym okresie, oprócz tego był także jednym z najbardziej komfortowych.

Skomplikowane tylne zawieszenie (wielowahaczowe, opracowane w 1983 roku dla modelu W201, było ono jednak tak dobre, że zaadoptowano je do większego modelu W124, a potem do modelu W210) nastawione było raczej miękko co skutecznie tłumiło wszelkie niedostatki nawierzchni, jednak nie zapewniało sportowych właściwości jezdnych. W124 był pojazdem uosabiającym komfort jazdy.

Ciekawostka: Istnieją 3 egzemplarze W124 z silnikiem V12 firmy VATH o ogromnej pojemności 7,2L i mocy 510 KM. Żaden z jego ówczesnych rywali nie miał w ofercie tak potężnego silnika. Był jeszcze model 500E stworzony w 1990 roku razem w kooperacji z Porsche, który był jakimś tam pomysłem, aby konkurować z BMW M5 E34. Również on skutecznie spełnił pokładane w nim nadzieje oferując lepszy komfort jazdy i bardziej dostojnie poruszając się po autostradzie. Co ja piszę... „Sunąc” po autostradzie.

VOLKSWAGEN PASSAT B5



Myślałem, że już go nie ma. Że oprócz tego, że kiedyś stał na placu w każdym komisie z silnikiem TDi kręconym już 3 razy (pierwszej korekty licznika dokonał Niemiec, drugiej Polak, trzeciej Polak, który kupił auto od Polaka). Szczerze myślałem, że tego Passata już nie ma. Myliłem się. Produkcja Passata B5 kontynuowana jest w Chinach, na tamtejszy rynek, przez firmę Szanghaj Volkswagen. Dostępne silniki to 1,8 l T, 2,0 l i VR6 2,8 l. Egzemplarze w kraju przechodzą właśnie stan ostatniej agonii i są na wymarciu.

Do niewątpliwie słabych punktów Passata B5 należy zaliczyć mało odporne na polskie warunki wielowahaczowe zawieszenie przedniej osi (cztery wahacze na jedno koło przedniej osi) i przepływomierz. Kiedyś było tak, że każdy Polak miał w domu ołtarzyk z miniaturką B5-tki i modlił się do niej co wieczór, jak do Boga samochodów klasy średniej.

Zgodzę się, że legendarnym atutem tej konstrukcji są na pewno silniki 1.9 TDI (ekonomia) i 1.8 T (za dynamikę i mozliwość rozrostu mocy), komfortowe zawieszenie, przestronne wnętrze, w którym bez większych problemów może podróżować 5 dorosłych osób. Mimo to, zarówno stylistyka zewnętrzna, jak i wewnętrzna (kokpit) wprawiają mnie w myśli samobójcze. Temu autu wyraźnie brakuje życia.

Passatom B5 - szczególnie combi — nie brakuje natomiast czarnych chmur dymu, wydobywających się z tylnej rury wydechowej. Jest to obok emblematu TDi na tylnej, przeżartej rdzą klapie, najczęstszy widok w tej chwili, w każdej większej aglomeracji wiejskiej lub miejskiej do 50 tys. mieszkańców. 

Na sam koniec zostawiłem legendę...

WARTBURG 353



"Boże Drogi, jak ten samochód dymił !" W dodatku dym miał specyficzny zapach. 353 był ostatnią kartą w historii tego wschodnioniemieckiego producenta. Limuzyna to była osobliwa. Pomimo wielu modernizacji, z których najbardziej widoczną przeprowadzono w 1985 zmieniając m.in. pas przedni, auta te ze swoim „kołyszącym się”, ramowym nadwoziem coraz bardziej odstawały od zachodniej konkurencji. Poważniejsze zmiany konstrukcyjne były nieuniknione, niestety na wdrożenie całkiem nowego modelu nie było pieniędzy i zgody władz państwowych.

Samochód oferowano do przełomu roku 1988/1989. Największym atutem tej konstrukcji była przestrzeń: Samochód wyróżniał się pojemnym bagażnikiem w wersji sedan - 525 litrów, a w kombi po złożeniu kanapy wartość ta sięgała blisko 2000 litrów, co robiło z „Warbiego” małą ciężarówkę.

Ciekawostką jest wersja przygotowana przez Irmschera — tunera, znanego z modyfikacji w innych ubogich niemieckich markach — m.in. Opli. Zmieniono m.in. wnętrze i zderzaki. Było jednak za późno i nikt się nie nabrał.

Autor: Bartłomiej Chruściński